Towarzyskie zawody spinningowe - Wierzbica - 12.05.2018

Woda, słoneczko, lekki wiaterek, czyli jak zwykle super warunki pogodowe zamówione przez naszego Kapitana Sportowego, przywitały nas na stanicy w Wierzbicy.

Zbiórka ustalona była na 6:30, ale już wcześniej wszyscy przybyli na miejsce, więc dzięki temu szybko i sprawnie odbyła się odprawa, omówienie zasad rywalizacji oraz przygotowanie łódek. Dzięki temu już o 7:00 rozpoczęliśmy zawody. No może nie wszyscy na raz. Potwierdziła się zasada, że pośpiech jest wskazany tylko przy łapaniu pcheł, a nie przy startowaniu w zawodach, bo jak tu rywalizować, gdy jednemu z kolegów zapomniało się „zapakować” na łódkę wędki. Na szczęście zorientował się jeszcze przy porcie, a nie po drugiej stronie Zalewu Zegrzyńskiego, więc szybko naprawił błąd i ponownie wyruszył na wodę.

W trakcie zawodów „przeczesaliśmy” cały dostępny akwen, zarówno za, jak i przed mostem na Narwi. Łowiliśmy na wszystkie dozwolone metody spinningowe i wszelkie możliwe przynęty, różnorodne kolorystycznie i rodzajowo. Efekty może nie były zbyt spektakularne, ale nie mieliśmy co narzekać. Coś się działo. Sporo łapało się okonków, takich „ciut” większych od uklei. Kolega Marek „zaliczył” 23 cm sandaczątko i nawet nie mógł go poprosić o przyprowadzenie tatusia, bo jeszcze jest w „ochronce”.

Miejsca „na pudle” przypadły tym co złowili po 2 wymiarowe okonie. A jakoś tak dziwnie wyszło, że tym razem wszystkie nagrody zostały w rodzinie. I miejsce zajął kolega Kapitan Wiesio, II jego cioteczny bratanek Adam, a III żona – Gosia. Na szczęście wszyscy łowili na innych łódkach, więc to nie był jakiś rodzinny spisek. (pełne wyniki zawodów)

Jakby mało było zwycięstwa koledze Wiesiowi, to jeszcze złowił największą rybę tych zawodów, za co otrzymał pamiątkowy dyplom i przydatny spinningowy „gadżecik” od V-ce Prezesa.

Na zakończenie zawodów rozpaliliśmy wspólnego grilla. Jedzonko było pyszne. Apetyt wszystkim dopisywał, bo wszyscy byli wygłodniali po spędzeniu kilku godzin na wodzie, gdy ręce cały czas były zajęte wędkami.

Po napełnieniu brzuchów i krótkim odpoczynku wypełnionym wymianą spostrzeżeń dotyczących wyników połowów, pożegnaliśmy się z wyjątkowo sympatycznymi gospodarzami stanicy i ruszyliśmy do domów. Teraz czas na obmyślanie strategii na kolejne zawody. Mamy nadzieję, że kolejny raz dopisze zrówno pogoda jak i wędkarze :o)

Z pozdrowieniami,
Rewizorek Gosia