Karpiowe Grand Prix Kół 33 i 43 - Halinów - 25.08.2018
Niespodziewanie się stało, ale dobrze się stało, że tak liczne stawiennictwo na zawodach o Karpiowe Grand Prix Kół nr 33 i 43 zanotowaliśmy. Osób nas uczestniczących 18 było, juniorstwo doliczyć w sztukach trzech należy, a i pomocników sędziów dwoje przybyło do Halinowa. Czasu tracić nie chcieliśmy, zatem odprawę do minimum skrócili Kapitanowie nasi. Czas tylko na dotarcie na stanowiska pozostał, bo gwizdek rozpoczynający na 7:00 wyznaczony był.
Na burtach obu, południowej i zachodniej stanowiska rozlosowane były. Południe miejscem było dla: Marcina, Karola, Pawła, Janusza, Łukasza, Jana, Mariusza , Rafała i Waldka. Zachodnią burtę osoby zaś obsadziły takie: Lech, Małgorzata, Jerzy, Lech, Wiesław, Tomasz, Robert, Stanisław i Marek. W osobach siły wyrównane oba koła prawie miały, więc i walka tym bardziej zacięta być musiała. Wędki zarówno spławikowe, feederowe jak i gruntowe na łowisku mieliśmy. To i koszyki i metoda oraz tyczki parunastometrowe do boju przystąpiły.
Początek dobry Franio nam uczynił. Junior pierwszą rybę na zawodach miał. Potem już kolejność łowienia ciężka do ustalenia była. Dość, że sędziowie nasi z wagą i siatką kursów parę mieli, aby nie męczyć wodnych zwierząt naszych.
Tak było do pogody załamania. Deszcz najpierw padać zaczął, może i drobny, ale parasole (ktokolwiek je posiadał) rozłożyć należało, abyśmy my oraz zanęty nasze nie mokły. Czas upływał, a potem deszcz ustając na paręnaście minut nadzieję dał, że połowić spokojnie można będzie. Spokój był może, ale nie w wodzie. Nagle wieść obiegła łowisko nasze, że Waldka wędkę ryba do wody porwała. Czas pewien nadzieja była, że w zawodach tych nagrodą główną wędka Prezesa wyłowiona przez kogoś będzie.
Ciszy chwila w powietrzu szybko minęła też. Chmury nadciągnęły szare. Deszcz intensywniej padać zaczął.
Jeszcze można było do wędek biegać, ale już z nas niejeden coraz bardziej przemoknięty był. I nagle coś powietrze za bardzo drgać zaczęło. Podmuchy wiatru silniejsze a i coraz większe były i nastąpiło coś potem co Armagedonem niektórzy nazwali. Pierwszy Janusza parasol wodować zaczął. Szczęściem jego, że wędę pod ręką blisko miał i odpłynąć nie zdążył. Wyłowiony został. Potem poszło szybciej już. Podmuch jeden i Tomasza parasol po wodzie płynąć zaczął. Metrów paręnaście ruchów okrężnych wykonał po czym, majestatycznie, w wodzie pogrążać się zaczął. Pozostała po nim pamiątka w postaci nad wodą wystającej sztycy, co niektórym z markerem skojarzyło się, na który w tych zawodach zezwolenia na łowienie nie było.
Wiatr ustawać nie chciał. Parasole pozostałe, albo poskładane albo kurczowo trzymane przez zawodników trwały na posterunku jeszcze. Do czasu. Kolejny do wody parasol Roberta wpadł. I już nawet nie „pożeglował”, tylko na dnie od razu legł. Ostatni w kolejce był parasol Marka, ale że burta północna blisko była i tam popłynął to wyłowić udało się go.
Na szczęście, to już ostatnie straty były. Wiatr ustał, deszcz padać przestał. Wszyscy co na łowisku pozostali spokojnie mogli łowieniem ryb zająć się znów. A zajęcie sędziowie jeszcze mieli. Karpie podeszły, inne rybki też. Rywalizacja więc do ostatniej minuty trwała.
Gwizdek końcowy o 16:00 przerwał zmagania nasze. Teraz należało cały nasz sprzęt poskładać i powoli na parking zwozić.Do sędziów i kapitanów naszych pozostało podsumowanie zawodów. Papierkowej roboty dużo było, bo każdą kartę startową skrupulatnie zsumować należało.
W międzyczasie tak zwanym, kol. Marcin i Jurek sprytnie zajęli się naszą gastronomiczną częścią zawodów. Bo dzięki uprzejmości gospodarzy łowiska mogliśmy zorganizować naszą „biesiadę” na pięknie urządzonym stole piknikowym, zadaszonym, a jakże, oraz mega, super, ogromniastym grillu. Na stole stanęły napoje, chlebek, oraz inne dodatki, przydatne tak aby mięsiwo z rusztu podane jeszcze smaczniejszym uczynić. A po lewej stronie oczekiwały pokaźne puchary dla zwycięzców przeznaczone.
Zanim jednak dekoracja seniorów nastąpiła, pamiątkowe pucharki za wytrwałość, wyniki oraz zaangażowanie, juniorzy nasi otrzymali. Uznanie nasze im się należało, bo gdy niektórzy z nas, dorośli, z łowiska przy brzydkiej pogodzie ewakuowali się, to „młodzi” nie pękali, wędek pilnowali i stanowiska nie opuścili. Teraz czas dekoracji dla zwycięzców nastał. Grand Prix i Puchar Kapitanów Sportowych kolega Tomasz zdobył. Miejsca drugie i trzecie także koledzy z Koła 33 otrzymali, Robert i Jurek. Czy to odwet za Wykrot miał być?
Na podziw wszyscy uczestnicy zasługują wielki, 18 zawodników prawie 300 kg ryb złowiło! Może i dlatego wniosków o organizacji ponownych takich zawodów dużo było.Teraz rywalizacja wspólna nasza w spinningu odbędzie się. Spotkamy się dnia ósmego września na Narwi.
I niech moc będzie z nami.
Rewizorek (Yoda) Gosia.